Kiedy poproszono mnie o napisanie wspomnienia o Marioli, pomyślałam, że wymienię rzeczy, za które jestem jej wdzięczna. Zaczęłam zastanawiać się, co z tych wszystkich rzeczy, których się nauczyłam, było najważniejsze? Zdałam sobie sprawę, że w zasadzie każda czynność, którą wykonywałam, wiązała się z jakąś nauką, którą przekazała mi Mariola.
Kiedy parzyłam rano herbatkę, myślałam – to od Niej nauczyłam się wykorzystywać wiedzę o ziołach; kiedy jadłam posiłek – mogłam być wdzięczna za całą wiedzę dotyczącą zdrowego żywienia, to Ona pierwsza nie tylko zainteresowała się tym tematem, ale wdrożyła go u siebie i innych; kiedy wykonuję czynności domowe i pracuję rękami, mogę do nich „przywiązać” modlitwę za wybrane osoby lub rzeczy – to pomysł, który Ona sama wiele lat wcześniej przejęła od swojej animatorki. Wierna modlitwa, dobre relacje, wychowanie dzieci, wychodzenie ku innym – dziedzictwo jest ogromne. W każdej najmniejszej dziedzinie mogę powiedzieć, że mogłam od Niej zaczerpnąć. Co w takim razie jest najważniejsze?
Bez dwóch zdań najważniejsza dla mnie była Jej niezłomność. Praca nad sobą, nieustępliwość i wymaganie od siebie i innych. Gdyby nie to, że miała ogromną pasję do wszystkich rzeczy, których się chwytała, żadna z tych wyżej wymienionych dziedzin nie mogłaby zakorzenić się także w moim życiu. To, co jest dla mnie najważniejsze, to żeby wkładać serce we wszystko, co się robi, a już szczególnie w rzeczy trudne. Nigdy się nie poddawać. Tak bardzo bym chciała zatrzymać to w swoim życiu. Nie poddawać się, nie odpuszczać.
Jej serce dla Królestwa Bożego było niepodzielone. Była gotowa zostawić wszystko, czym się właśnie zajmowała i zrobić zwrot o 180⁰ i oddać swoje serce w całości Bogu. I nigdy nie usłyszałam od Niej słowa narzekania! Zawsze robiła wszystko z radością i pasją. Wnosiła zmiany w życie innych. Pamiętam – zrobiła taką tabliczkę na patyku: Z jednaj strony był tron, na którym siedział Jezus, a po drugiej stronie na tronie siedziało moje „ja”. Kiedy zapędzaliśmy się w naszym myśleniu, pytała: Czy chcesz tę sprawę rozwiązać po ludzku, czy według Bożego pomysłu? Kto teraz siedzi na tronie twojego życia? Jezus Chrystus czy twoje „ja”?
Takie niepodzielone serce także bardzo bym chciała zachować w swoim życiu. Nie zgubić, nie uronić tej nieustępliwości i niezłomności dla Królestwa Bożego. We wszystkich rzeczach dostrzegać Boże działanie.
Mariola była kobietą pełną życia, Bożego życia. Pociągała innych. I to właśnie było w Niej najcenniejsze. Zaszczepiała taką pasję, aby nie tylko zmieniała człowieka, ale uzdalniała go, aby przekazywał to dalej i teraz sam miał dobry wpływ na innych. Boży wpływ na otoczenie, bliskich, przyjaciół, sąsiadów, rządzących. Na rzeczywistość. Aby wnosił Królestwo Boże w każde okoliczności.
Dziękuję Ci Mariolu, że pokazałaś mi, że „można”. Zanim Ciebie poznałam myślałam, że z moim życiem niewiele już mogę zrobić, że taka już jestem i takie są okoliczności. To od Ciebie nauczyłam się, że mogę się zmieniać, że mogę pracować nad sobą, że mogę mieć wpływ na okoliczności, że jest coś więcej – że jest wszechmocny, kochający Bóg. Dziękuję.
Asia