Minęło już kilka miesięcy odkąd pożegnaliśmy Mariolę…
Trudno było poskładać myśli i przystosować się do rzeczywistości, w której Jej już nie ma. Przypominały mi się różne wspomnienia o Niej, wciąż żywe, różne, te radosne i te trudne. Jakby zgasł silnik, który napędzał cały mechanizm. A teraz jest czas, kiedy musimy sami uruchomić go na nowo i samodzielnie ruszyć naprzód i w odpowiedzialności przed Bogiem podejmować decyzje. Przechować cały ten skarb – dziedzictwo nauczań, które Mariola włożyła w nas i nieść go innym oraz naszym dzieciom, zarówno własnym jak i duchowym.
Jak wspominam Mariolę, to sięgam pamięcią dawnych lat, konkretnie 2002 r., kiedy napisałam list do Marioli i Piotra po przeczytaniu ich książek ”Którędy do małżeństwa” i „Nie zmarnować życia”. Nie spodziewałam się, że dostanę odpowiedź. A jednak Mariola odpisała dość szybko, bo ona robiła rzeczy od ręki. Pamiętam ten list jak dziś, bo był odpowiedzią na moje plany, aby zostać doradcą małżeńskim.
Po pewnym czasie poznałyśmy się osobiście i coraz częstsze stały się nasze spotkania. Pomimo zamieszkiwania w różnych częściach Polski i tak weszłam do rodziny Misji Służby Rodzinie.
Najbardziej w pamięć zapadły mi dwie wyróżniające się cechy Marioli. Po pierwsze: gorący ogień pasji dla Boga, który wyrażała całą sobą, swoją postawą, dziękczynieniem i działaniem. Po drugie: prawdziwa, szczera troska o drugiego człowieka wyrażająca się w dostrzeganiu jego głębokich potrzeb i wychodzeniu naprzeciw tym potrzebom, zarówno fizycznym jak i duchowym.
Jak piszę to wspomnienie o Niej, to przy mnie stoi woda różana, którą podarowała mi po śmierci mojego ojca, by służyła mi do odstresowania, ponieważ zapach olejku różanego bardzo odpręża. Taką samą wodę podarowała mojej mamie, plus cały zestaw odprężających ziół. A dodatkowo na stoliczku postawiłam sobie teraz herbatę na fioletowej tacy w białe kropki, którą też od Niej dostałam. Wiele drobiazgów mam od Niej i każda z tych rzeczy przywołuje jakieś wspomnienie o Niej.
Wiele też od Niej otrzymałam pokarmu duchowego czyli książek i przeróżnych artykułów na tematy wiary, zdrowego żywienia, relacji. A jeszcze wiele z Jej nauczań jest zapisane w dziennikach duchowych, które przez tyle lat prowadziłam. Ostatnio przeglądałam te dzienniki i zobaczyłam ponownie, jak wielki i cenny jest to skarb!
Te dwie cechy, czyli pasję dla Boga i troskę o drugą osobę, Mariola starała się wpoić nam, abyśmy postępowali tak jak Ona. Jeśli zawodziliśmy w tym, nieważne czy przez bierność, lenistwo, zapatrzenie w siebie, to Ona zawsze stawiała nas do pionu. To bolało, gdy rozprawiała się z nami i wyrywała kolce z naszego „ego”. Wspominam często te sytuacje, ale jak patrzę już z perspektywy czasu, to widzę, że motywacją zawsze u Niej była ta energiczna pasja dla Boga. Nie znosiła bylejakości, bierności i letniości wobec Boga w nas. Ona kochała Go całym sercem, miłością najgorętszą i zawsze głosiła, że dla Boga wszystko powinno być najlepsze i jak najbardziej profesjonalne. Nie możemy dawać Bogu ochłapów naszego życia, ale dać Mu w pełni oddane całe nasze serce. Była bardzo zdeterminowana, by Jej pasja dla Boga stała się naszym udziałem.
Jak myślę, jaką z cech najbardziej chciałabym po Marioli „odziedziczyć”, to właśnie ta gorąca pasja dla Boga, ponieważ z pasji dla Boga wypływa wszystko inne – troska o drugiego człowieka, działanie, radość, twórczość, aktywność, i pełnia szczęścia. Mariola była w pełni szczęśliwa, bo była blisko Bożego serca. W ostatnich dniach przed śmiercią, pomimo cierpienia fizycznego, uśmiechała się do mnie, nic nie mówiła, ale uśmiechała się. I taką uśmiechniętą chcę Ją zapamiętać, aż do momentu, gdy się spotkamy ponownie. 🙂
Agnieszka