Miałam najlepszą mamę, jaką mogłam mieć. Nie była idealna, nie ma takich idealnych ludzi, ale była autentyczna i pełna pasji, a ponad wszystko miała w sobie szczerą i bardzo praktyczną miłość, którą czerpała od Boga – obdarzała nią nie tylko rodzinę, ale dziesiątki, a może i setki ludzi wokół.
Minęło 7 miesięcy od naszego ziemskiego rozstania, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że jej tu nie ma. Do swoich ostatnich dni wierzyła nieugięcie, a my wraz z nią, że to tylko chwilowe zmagania i że zaraz powróci do pełni sił. Tak mocno wierzyliśmy, że pomimo tego, że jej stan zdrowia był po ludzku bardzo zły, byliśmy bardzo zaskoczeni takim zakończeniem. Bóg miał jednak inne plany i choć wciąż ciężko je zrozumieć, ufamy Mu i będziemy Mu dalej służyć całym sercem.
Moja mama była bohaterką wiary. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Kiedy ktoś mówił w jej obecności, że ‘coś jest niemożliwe’, zaraz oponowała: ‘Nieprawda! Nie mów, że to jest niemożliwe, ale że jeszcze nie wiesz, jak to wykonać.’
Jako przykład stawiała siebie – cichą i bardzo nieśmiałą nastolatkę, którą Bóg przemienił w pełną mocy i zapału głoszącą do setek ludzi, autorkę wielu książek i artykułów.
Wraz z Tatą tworzyli niepowtarzalny zespół w domu i w służbie. Wspaniale się uzupełniali.
Mama była pełną ekspresji wizjonerką. Była zawsze o krok do przodu przed nami wszystkimi – widziała już to, co za rogiem, kiedy my nawet nie widzieliśmy jeszcze, że on się zbliża.
Była mentorką i nauczycielką. Tak wiele mnie nauczyła. A byłą w tym skuteczna, bo była żywym przykładem pasji i miłości do Boga.
Nie była gołosłowna. Nauczyła mnie wierności. Np., że jeśli coś obiecuję, muszę tego dotrzymać. Nie można bowiem rzucać słów na wiatr.
Mama była bezkompromisowa. Nigdy świadomie nie podjęłaby decyzji wbrew Bożym zasadom.
Troska, którą obdarzała wielu ludzi wokół, była wyjątkowa. Pamiętała o urodzinach, imieninach i rocznicach i zawsze miała stos prezentów w zanadrzu, i to w większości nie przypadkowych, ale kupowanych z myślą o konkretnych osobach (pamiętała ich potrzeby, upodobania lub pragnienia).
Wiele razy dziwiłam się słysząc, kiedy po odebraniu telefonu mówiła komuś bardzo często powtarzające się zdanie: ‘o jak dobrze, że dzwonisz – niedawno o Tobie myślałam’. Zrozumiałam jednak, że to nie była z jej strony czysta kurtuazja – ona naprawdę tyle osób nosiła w sercu, myślała o nich i modliła się za nich. A nie było to tylko spontaniczne myślenie. Wiedząc o konkretnych potrzebach, wystawiała w widocznym miejscu zdjęcie danej osoby, albo wypisywała na jakiejś kartce jej imię z aktualnymi prośbami modlitewnymi. Ona decydowała się, aby pamiętać.
Mama całym życiem służyła ludziom. Nie była egoistycznie zapatrzona w siebie, ale była otwarta na potrzeby innych, by ich nakarmić czy to fizycznie, czy duchowo.
Czas chorowania mamy był też czasem moich poważnych problemów zdrowotnych. Nigdy nie zapomnę, kiedy w jeden z ostatnich jej dni tu na ziemi, kiedy leżała czując się naprawdę słabo, spytała mnie: ‘Magdusiu, a jak Ty się czujesz?’ Byłam bardzo poruszona i poczułam się tak bardzo kochana. W tamtym czasie bowiem to, jak ja się czuję, odłożyłam na drugi plan. Zdrowie mamy było najważniejsze. Ona jednak nawet w swoim cierpieniu troszczyła się o mnie. Nieustannie też dziękowała za naszą troskę.
Bycie wdzięczną to ‘strój’, po którym można było ją poznać. Swoją decyzją zakładała go codziennie. W kółko i na okrągło można było słyszeć, jak głośno dziękuje za zmywarkę (nawet kilka razy dziennie wchodząc do kuchni), albo za dwie umywalki w łazience. Nie było to jednak odklepywanie jakichś formułek. Nie! W jej sercu była wciąż na nowo wyrażana wdzięczność za wszystko, co miała wokół – od ludzi po rzeczy. I tego mnie skutecznie nauczyła.
Mama była dla mnie przykładem okazywania miłości mężowi. Tak wiele razy widziałam, jak stara się sprawić mu radość np. przygotowując jego ulubiony sernik. Aktywnie szukała sposobów wyrażenia miłości mężowi.
Czasem mocno się ścierałyśmy – z podobieństwa temperamentów. Ale i za to jestem wdzięczna, bo właśnie w rodzinie nauczyłam się dostrzegać swoje błędy, przepraszać, ale i wybaczać.
Mogłyśmy sobie ufać i być przed sobą szczere.
I właśnie bycie godnym zaufania i odpowiedzialnymi to jedne z najważniejszych cech, jakie Mama z Tatą wpoili we mnie i moich braci. I jestem za to bardzo wdzięczna.
Bardzo lubiłam spędzać z nią czas w weekend – czy oglądając coś razem, czy po prostu rozmawiając. Wyciągała wtedy najlepszą porcelanę, aby celebrować takie rodzinne chwile. To było bezcenne.
Mama była pokorna i cały czas pozwalała Bogu kształtować jej charakter. Badała, czy jej czyny i postawy są zgodne z Bożymi zasadami życia.
Mama była niesamowicie utalentowaną osobą. Znała języki obce, była tłumaczką, umiała gotować, umiała rysować, pisała wiersze, pisała książki i artykuły, była uzdolniona manualnie, umiała dobrze zaaranżować wnętrza, miała dar znajdowania potrzebnych produktów w okazyjnych cenach, lubiła tańczyć, przepięknie śpiewała, a to tylko część jej obdarowań. Co najważniejsze, nie zachowywała tych talentów tylko dla siebie, ale pomnażała je i dzieliła się nimi z innymi i służąc Bogu.
To, czym się podzieliłam, to tylko mała cząstka tego, kim była moja kochana Mama. Nie sposób jednak opisać tu wszystkiego.
Na koniec dodam tylko: Jestem z niej bardzo dumna!
Magda – córka