Justyna

Pani Mariola całą młodzież i młodych pracujących uczyła tego, że jako chrześcijanie musimy orientować się w tym, co się dzieje aktualnie w Polsce i na świecie. Wielokrotnie powtarzała: „Nie możecie nie czytać!” Patrząc na ilość czasopism, jaką pani Mariola – przy natłoku zajęć, jakie miała – czytała zarówno po polsku jak i po niemiecku (a nawet jedno czasopismo po niderlandzku, żeby nie zapomnieć języka, którego uczyła się na studiach), argument „ale ja nie mam czasu” wydaje się całkowicie śmieszny. Pani Mariola też nie miała czasu, ale każdego dnia żyła zasadą „Masz prawo pracować, masz prawo odpoczywać, ale nigdy nie wolno ci próżnować”.
Gdy wchodziło się do biura Misji w trakcie przerwy na drugie śniadanie, prawie zawsze widziało się panią Mariolę siedzącą w kuchni na narożniku i przeglądającą stos czasopism. Ona nie tylko czytała je dla własnej wiedzy, ona żyła biblijną zasada pomnażana jak pierwszy i drugi sługa z przypowieści Jezusa, tak więc zaznaczała najważniejsze fragmenty, wycinała artykuły z gazet, które potem wolontariusze kserowali i chowali do odpowiednich segregatorów (żeby były przechowywane jako cytaty do kolejnych książek), kserowali, żeby rozdać je wszystkim współpracownikom i członkom wspólnoty. W trosce o tych, którzy mieszkają w innych miastach, w biurze Misji powstały nawet specjalne przegródki, do których wkładane są najważniejsze materiały, żeby mieć pewność, że absolutnie wszyscy je dostaną.
Wydawać by się mogło, że w dobie Internetu, gdzie można wyszukać każdą informację, takie „chomikowanie” jest przeżytkiem. Okazało się ono niezwykle cenne podczas redakcji jednej z książek kilka miesięcy temu, gdzie w przedmowie niezbędne było zacytowanie kilku autorytetów – wystarczyło zajrzeć do odpowiedniego segregatora.

Justyna, stażystka w fundacji Misja Służby Rodzinie

Pani Mariola – nazywana przeze mnie ciocią, bo poznałam ją, gdy miałam trzy latka – na co dzień była z jednej strony ciepłą, a z drugiej wymagającą osobą. Miała jednak duże poczucie humoru, które odkryłam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Z powodu kłopotów z kręgosłupem Ciocia nie mogła wtedy pochylać się ani dźwigać. Któregoś poranka usłyszałam pytanie: „Czy ktoś mógłby odżyrafić łazienkę?”. „Co zrobić?” – zapytałam. Ciocia wyjaśniła: „OdSŁONIĆ okno w łazience, czasem mówię odŻYRAFIĆ, żeby słoniom nie było przykro”. Ciocia sama wymyśliła to powiedzonko. To doskonale pokazuje jej artystyczną i twórczą duszę.